Miałem kiedyś dwie złote myśli:
"Co można kupić za jeden grosz?"
"Przybysz z innej planety powiedziałby o naszej Ziemii ,że ulice zapełnione są pięknymi obrazami."
ja-hubert
o życiu moim i szkoły. popularne posty:
poniedziałek, 12 grudnia 2011
niedziela, 4 grudnia 2011
czwartek, 1 grudnia 2011
Rozdział 11 ciąg dalszy
Gdy wchodzili do Wielkiego Urzędu Interesantów zauważyli Marka. Stał przy okienku nr 002 ,a napis na szyldzie głosił : "Wypłaty dla urzędników krajowych i zagranicznych". Kobieta siedząca przy tym okienku właśnie wręczała Markowi 2000 komkonów (waluta Maskinu to komkony)! Po wycieczce nastał czas na relaks. skakali po nieznanych maskińskich kanałach:
-TVO,TVO 2,TVO INFO,TVO SPORT,TV ZAKUPY...-wymieniał Andrzejek
-Zaraz! Zaczekaj Andrzejek! TVO SPORT!-przywołał go do codzienności Grzesiek
Gdy wrócili na TVO SPORT oniemieli. Właśnie leciała powtórka ich wyścigu! Tak zapatrzyli się w telewizor ,że nie usłyszeli pukania. Po pukaniu nastąpił łomot i do pokoju weszła Hanka. Bez namysłu rzuciła środkiem zmianozłym. Na szczęście niecelnie. Środek trafił kanapę. Nagle mebel z łoskotem podniósł się z ziemii strącając przyjaciół. Hania stała zdziwiona ,lecz kanapa zaatakowała chłopaków. Grzesiek mimo wieku wiedział o Maskinie dużo więcej od reszty. Wiedział ,że istnieje coś takiego jak środek zmianodry (przeciwieństwo zmianozłego). Wyjął go z kieszeni i rzucił nim w kanapę. Mebel nadal był żywy ,ale złagodniał. Hanka uciekła przestraszona.
środa, 30 listopada 2011
Rozdział 11
Rozdział XI
Żywa kanapa
Wybory miały się odbyć za tydzień ,ale Zdzisiu ,Marek ,Andrzejek i Grzesiek wyruszyli w dalsza drogę. Wyruszyli z samego rana. W południe dotarli do Hang Yong Gen - miasta dla Konkorświątyńczyków w ramach programu "Obcy kraj to żaden problem.Gdy już się zakwaterowali ,a Marek gdzieś poszedł Grzesiek wpadł na pomysł.-Chłopaki! Dotychczas żyliśmy z zapasów zrobionych w chatce na Jednodomokonie ,ryb złowionych na statku i upolowanych zwierząt! Czas coś zarobić!
c.d.n
sobota, 14 maja 2011
piątek, 13 maja 2011
Rozdział 10
sorki za brak postów
Rozdział X
Porwanie
Kiedy Marek obudził się w Hanialandzie nadal panowała cisza nocna. Przemyślał sytuację. "Skoro Hanka jest burmistrzem Hanialandu i jednocześnie jest zła ,to jej rządy nie będą raczej sprawiedliwe. Więc trzeba ją usunąć z fotela burmistrza. A jedynym na to sposobem są wybory burmistrza na okres próbny. Lecz Hania musiałaby napisać deklarację. I poza tym ,aby mieć pewność ,że nie wygra kiedy się zgłosi w wyborach musi startować polityk ,który ma zaufanie społeczeństwa. Tylko kto? Kindorecki? Tak ,on będzie najlepszy. No to wchodzę w etap I-namówienie Hanki do napisania deklaracji."
Pobiegł do gabinetu Hanki i zapytał:
-Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?
-Co mówiłeś?! Podejdź bliżej!
-Co ty na to ,że...
-Co mówiłeś?! Nic nie słyszę!-przerwała Hanka Markowi wpół słowa
Gdy Marek podszedł Hania zwinnym rucchem rzuciła w niego środkiem zmianozłym. Marek był na to przygotowany i schował się za tarczą. "Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?" powtórzył Marek. "Jak?" zdziwiła się Hania. "No ....... yyyyyyyy ,że sądaż ... eeee no wiesz urny i tak dalej....." zapomniał ,że Hania może zadac pytanie "Wystarczy podpisać deklarację ,która leży w moim biurku ,w trzeciej szufladzie od dołu ....... i radzę ci jej nie czytać ,booo ... jest megadługa." dodał. Podejrzliwa Hania na szczęście nie przeczytała deklaracji. jednak postawiła jeden warunek. Musi zbudować do jutra wyścigówkę. Będzie mógł nawet sobie ją wziąć. Od 16.07 budował ją wraz ze Zdzichem bez przerwy do 7.02 rno następnego dnia. Udało mu się. Po inspekcji i po podpisaniu deklaracji Marek wyruszył w drogę do Mankanu. Zaparkował auto ,które nazwał błyskawicą pod pałacem prezydenckim i zadryndał do ogromnych drzwi. Nic. Zadryndał drugi raz. Nic. Zapukał. Nic. W takiej sytuacji uchylił drzwi i wszedł do środka. Potem zapukał do drzwi gabinetu Kindoreckiego. Nic. Uchylił drzwi i nikogo tam nie spotkał. "Pewnie poszedł do sekretarki" pomyślał. U sekretarki również nikogo nie było. Zostało jedno wyjście. Mogli zostać porwani. "Tylko przez kogo" zapytał sam siebie Marek. "No tak. Przez Hankę." uświadomił sobie. Powrócił do Hanialandu i uwolnił Kindoreckiego ,który zgodził się na startowanie w wyborach.
Pobiegł do gabinetu Hanki i zapytał:
-Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?
-Co mówiłeś?! Podejdź bliżej!
-Co ty na to ,że...
-Co mówiłeś?! Nic nie słyszę!-przerwała Hanka Markowi wpół słowa
Gdy Marek podszedł Hania zwinnym rucchem rzuciła w niego środkiem zmianozłym. Marek był na to przygotowany i schował się za tarczą. "Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?" powtórzył Marek. "Jak?" zdziwiła się Hania. "No ....... yyyyyyyy ,że sądaż ... eeee no wiesz urny i tak dalej....." zapomniał ,że Hania może zadac pytanie "Wystarczy podpisać deklarację ,która leży w moim biurku ,w trzeciej szufladzie od dołu ....... i radzę ci jej nie czytać ,booo ... jest megadługa." dodał. Podejrzliwa Hania na szczęście nie przeczytała deklaracji. jednak postawiła jeden warunek. Musi zbudować do jutra wyścigówkę. Będzie mógł nawet sobie ją wziąć. Od 16.07 budował ją wraz ze Zdzichem bez przerwy do 7.02 rno następnego dnia. Udało mu się. Po inspekcji i po podpisaniu deklaracji Marek wyruszył w drogę do Mankanu. Zaparkował auto ,które nazwał błyskawicą pod pałacem prezydenckim i zadryndał do ogromnych drzwi. Nic. Zadryndał drugi raz. Nic. Zapukał. Nic. W takiej sytuacji uchylił drzwi i wszedł do środka. Potem zapukał do drzwi gabinetu Kindoreckiego. Nic. Uchylił drzwi i nikogo tam nie spotkał. "Pewnie poszedł do sekretarki" pomyślał. U sekretarki również nikogo nie było. Zostało jedno wyjście. Mogli zostać porwani. "Tylko przez kogo" zapytał sam siebie Marek. "No tak. Przez Hankę." uświadomił sobie. Powrócił do Hanialandu i uwolnił Kindoreckiego ,który zgodził się na startowanie w wyborach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)