Popularne posty

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Złote myśli

Miałem kiedyś dwie złote myśli:
"Co można kupić za jeden grosz?"
"Przybysz z innej planety powiedziałby o naszej Ziemii ,że ulice zapełnione są pięknymi obrazami."

czwartek, 1 grudnia 2011

Rozdział 11 ciąg dalszy

Gdy wchodzili do Wielkiego Urzędu Interesantów zauważyli Marka. Stał przy okienku nr 002 ,a napis na szyldzie głosił : "Wypłaty dla urzędników krajowych i zagranicznych". Kobieta siedząca przy tym okienku właśnie wręczała  Markowi 2000 komkonów (waluta Maskinu to komkony)! Po wycieczce nastał czas na relaks. skakali po nieznanych maskińskich kanałach:
-TVO,TVO 2,TVO INFO,TVO SPORT,TV ZAKUPY...-wymieniał Andrzejek
-Zaraz! Zaczekaj Andrzejek! TVO SPORT!-przywołał go do codzienności Grzesiek
Gdy wrócili na TVO SPORT oniemieli. Właśnie leciała powtórka ich wyścigu! Tak zapatrzyli się w telewizor ,że nie usłyszeli pukania. Po pukaniu nastąpił łomot i do pokoju weszła Hanka. Bez namysłu rzuciła środkiem zmianozłym. Na szczęście niecelnie. Środek trafił kanapę. Nagle mebel z łoskotem podniósł się z ziemii strącając przyjaciół. Hania stała zdziwiona ,lecz kanapa zaatakowała chłopaków. Grzesiek mimo wieku wiedział o Maskinie dużo więcej od reszty. Wiedział ,że istnieje coś takiego jak środek zmianodry (przeciwieństwo zmianozłego). Wyjął go z kieszeni i rzucił nim w kanapę. Mebel nadal był żywy ,ale złagodniał. Hanka uciekła przestraszona.


środa, 30 listopada 2011

Rozdział 11

Rozdział XI
Żywa kanapa
Wybory miały się odbyć za tydzień ,ale Zdzisiu ,Marek ,Andrzejek i Grzesiek wyruszyli w dalsza drogę. Wyruszyli z samego rana. W południe dotarli do Hang Yong Gen - miasta dla Konkorświątyńczyków w ramach programu "Obcy kraj to żaden problem.Gdy już się zakwaterowali ,a Marek gdzieś poszedł Grzesiek wpadł na pomysł.
-Chłopaki! Dotychczas żyliśmy z zapasów zrobionych w chatce na Jednodomokonie ,ryb złowionych na statku i upolowanych zwierząt! Czas coś zarobić!

c.d.n

Witam ponownie! Welcome again!

Powracam do tworzenia bloga!

piątek, 13 maja 2011

Rozdział 10

sorki za brak postów
Rozdział X
Porwanie
         Kiedy Marek obudził się w Hanialandzie nadal panowała cisza nocna. Przemyślał sytuację. "Skoro Hanka jest burmistrzem Hanialandu i jednocześnie jest zła ,to jej rządy nie będą raczej sprawiedliwe. Więc trzeba ją usunąć z fotela burmistrza. A jedynym na to sposobem są wybory burmistrza na okres próbny. Lecz Hania musiałaby napisać deklarację. I poza tym ,aby mieć pewność ,że nie wygra kiedy się zgłosi w wyborach musi startować polityk ,który ma zaufanie społeczeństwa. Tylko kto? Kindorecki? Tak ,on będzie najlepszy. No to wchodzę w etap I-namówienie Hanki do napisania deklaracji."
           Pobiegł do gabinetu Hanki i zapytał:
-Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?
-Co mówiłeś?! Podejdź bliżej!
-Co ty na to ,że...
-Co mówiłeś?! Nic nie słyszę!-przerwała Hanka Markowi wpół słowa
          Gdy Marek podszedł Hania zwinnym rucchem rzuciła w niego środkiem zmianozłym. Marek był na to przygotowany i schował się za tarczą. "Co ty na to ,żeby sprawdzić ,czy masz duże poparcie Hanialandczyków?" powtórzył Marek. "Jak?" zdziwiła się Hania. "No ....... yyyyyyyy ,że sądaż ... eeee no wiesz urny i tak dalej....." zapomniał ,że Hania może zadac pytanie "Wystarczy podpisać deklarację ,która leży w moim biurku ,w trzeciej szufladzie od dołu ....... i radzę ci jej nie czytać ,booo ... jest megadługa." dodał. Podejrzliwa Hania na szczęście nie przeczytała deklaracji. jednak postawiła jeden warunek. Musi zbudować do jutra wyścigówkę. Będzie mógł nawet sobie ją wziąć. Od 16.07 budował ją wraz ze Zdzichem bez przerwy do 7.02 rno następnego dnia. Udało mu się. Po inspekcji i po podpisaniu deklaracji Marek wyruszył w drogę do Mankanu. Zaparkował auto ,które nazwał błyskawicą pod pałacem prezydenckim i zadryndał do ogromnych drzwi. Nic. Zadryndał drugi  raz. Nic. Zapukał. Nic. W takiej sytuacji uchylił drzwi i wszedł do środka. Potem zapukał do drzwi gabinetu Kindoreckiego. Nic. Uchylił drzwi i nikogo tam nie spotkał. "Pewnie poszedł do sekretarki" pomyślał. U sekretarki również nikogo nie było. Zostało jedno wyjście. Mogli zostać porwani. "Tylko przez kogo" zapytał sam siebie  Marek. "No tak. Przez Hankę." uświadomił sobie. Powrócił do Hanialandu i uwolnił Kindoreckiego ,który zgodził się na startowanie w wyborach.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Rozdział 9


Rozdział IX
Wyścig
      Kiedy Andrzejek się obudził leżał na gołej ziemi.
- O ,hej. Zdzich ,wstawaj!!!
- Łemelelekomba...-powiedział przez sen Zdzich
- Wstawaj!!!
- Kini ,oooo. Aaa Andrzeejeek! Ooo cooo ci chodziii?
- Łemelelekomba! Bardzo śmieszne!
- Sorry. Położyłem się późno...
- Patrz! Hania zwinęła nam w nocy szałas!
- Skąd wiesz ,że to Hania? Kit z tym. ten ktoś...
- Hania!
- No dobra... Hania zwinęła nam też jedzenie i pieniądze!
- Ale szałas...
- Szałas zbudujemy sami. Poza tym obudź resztę.
- Marek ,Grześ wstaaaawać!!!!!!!! 
- Ciii. W lesie sięnie krzyczy.
- No ,ale na Ziemii. Tutaj - nie wiadomo.
       Wyruszyli w dalszą drogę. Kiedy dotarli do najbliższego miasta usłyszeli głos mówiący po orkorkujcku: "Przypominam o naszym turnieju wyścigowym. Główna nagroda: stanowisko burmistrza miasta nazwanego twoim imieniem została wygrana przez Hankę Brondownicką. Za dwie godziny rozdana zostanie druga nagroda: stanowisko wiceburmistrza Hanialandu (tak zostało nazwane owe miasto). Do wyścigu mogą się zapisać już tylko cztery osoby!". "Ha... hanialandu !!!!!" oburzył się Andrzej. Oczywiście zapisali się na wyścig. Niestety dostali ostatnie cztery pola startowe.
-Witamy na drugim dzisiejszym wyścigu! Komentują dla państwa Minoan Felienon...-zaczął Minoan
-...i Giren Ledonski. Przedstawimy teraz ustawienie startowe. Z pierwszej pozycji startuje wielokrotny mistrz Maskinu Deren Derenowicz!-dokończył za niego Giren
-A z drugiej znany polityk Werekimb Kindorecki!
-Trzeci wystartuje Belgin Ondok!
-Czwarty Rekonkilen Weleminowicz...
-...z piątej pozycji brat Belgina Relet Ondok.
-Szósty wystartuje Andrzej Mikucewicz.
-Siódmy Zdzich Adamczyk.
-Ósmy Grzegorz Bekas.
-Ostatni Marek Rymer.
-Właśnie rozpoczęli okrążenie techniczne. Chyba Werekimb ma problemy z silnikiem!
-Potwierdzam. Oto przekaz od jego zespołu.-I Giren włączył trzeszczące team-radio.
-trzzzzrzrzrzr ... Werekimb trrrzrzrzrrzzrz zjedź do alei serwi trzrzrzrzrzr sowej trzrzrz-zatrzeszczało radio
-Właśnie skończyli okrążenie techniczne! Wystartują za 10.. 9...8...7...6 5...4...3...2...1 iiiii Deren Derenowicz wystrzelił jak z procy! Werekimb z powodu silnika traci kolejne pozycje. Na samym starcie stracił już trzy pozycje!
-Weleminowicz próbuje wyprzedzić Belgina. Na końcu stawki Rymer wyprzedził trzech kierowców! Właśnie przymierza się do wyprzedzenia Kindoreckiego.
-Właśnie mu się udało ,ponieważ Werekimb zjechał do alei serwisowej! Zaś Weleminowicz uderzył Belgina podczas wyprzedzaniaaa!
-Tak! Wywieszono czerwoną flagę! Więc po wznowieniu wyścigu stawka będzie wyglądała tak: Dereminowicz ,Relet ,Rymer ,Mikucewicz ,Adamczyk ,Bekas.
-I wyścig wznowiony!-odezwał się Minoan po pięciu minutach
-Dereminowicz znów wyprzedził resztę. Rymer wyprzedził Releta! Przypominam ,że tor ,na którym się znajdujemy (Neolat) w Nowym Mankanie posiada mało ,bo 9 zakrętów ,a na jego budowę przeznaczono 2.500.000 ^k (komkonów) i...
-...i właśnie zjeżdżają na pit-stopy.-dokończył za niego Minoan.
-Tak! Sensacja! Rekord świata w czasie pi-stopu chyba został pobity w garażu zespołu Marka! Jedna sekunda! To daje mu pierwsze miejsce ,które musi obronić przed Dereminowiczem ,jeżeli chce wygrać wyścig! Tak przy okazji ... Bekas wyprzedził Adamczyka. Teraz próbuje wyprzedzić Mikucewicza. Chyba mu się udało...nie!
      Trzy  okrążenia później Giren dalej komentował: "Ostatnie 500 metrów! Derenowicz czy Rymer?! Rymer czy Derenowicz?! Ryyyyyyymer!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Po wyścigu Marek i przyjaciele zostali dowiezieni do Hanialandu.

Wielkanoc

Święta były ,a właściwie ciągle są rodzinne i.... to by było na tyle.

środa, 13 kwietnia 2011

Rozdział 8

Rozdział VIII
I dzień marszu
   Po śniadaniu wyruszyli swoją motorówką w podróż.Szybko ulrzeli zarys Domokonu - największego kontynentu Maskinu. Zacumowali w prcie turystyczno - handlowym w Mankanie (stolicy Orkorkujtu). Rozpoczęli poszukiwania noclegów w wielkim mieście. Wolne pokoje były tylko "U Morrisa". Zamówili dwa pokoje dwuosobowe (z plazmą) i dysk jadalny szefa kuchni (dysk to pizza ,a szef kuchni to takie maskińskie żółte rączki).  Zdzich zamieszkał z Markiem w pokoju 258 ,a Andrzejek z Grzesiem w pokoju 259. Po południu wyruszyli zwiedzić miasto. A historia Mankanu brzmi tak :
"Według legend Mankan został założony przez legendarnego Orkorkorkuja-pioniera Orkorkujtu. Historycznie Mankan pwstał w 1945 roku. Został stworzony w celu zaludnienia nadmorskich okolic Orkorkujtu. Szybko została rozpuszczona plotka o leczniczym działaniu aromatu morza. Mankan stał się  drugą stolicą Orkorkujtu (oficjalną stolicą był Bergon). Stolicę do Mankanu przeniósł 2678 roku książe Merlin III. Podczas Wielkiej Wojny Maskińskiej został okropnie zbombardowany. Najbardziej godne zobaczenia zabytki to:
-Brama Miejska z 1950 roku
-Muzeum Historii
-Mapa Maskinu z 666 roku"
      Pod ich nieobecność do brzegu przybiła Hanka. Lecz była zbyt wyczerpana. Zdzich ,Marek ,Andrzej i Grześ następnego dnia wyruszyli w drogę. Kiedy wykroczyli poza granice Mankanu znów mieli starcie ... tym razem z krwiożerczym tonem (potworem latającym) i bandą wrogów. Ton rzucił się na Zdzicha. Chłopak w ostatniej chwili osłonił się tarczą. Grzesiek dobił tona rzucając w niego swą bronią . Andrzejek stanął do walki na ręce ,ponieważ jak uważał : "tylko boidudki biją się tym żelastwem". Później z zaskoczenia wyjął broń i obezwładnił zbója. Wkrótce zakończyli bitwę. Po ciężkim przedpołudniu zgłodnieli. Upolowali jakąś morkonkę (mięsożerną wiewiórkę). Do 23.29 nic się nie stało. Ponieważ o 23.30 Hanka ukradła im szałas ,który sobie zbudowali i morkonkę.

wtorek, 5 kwietnia 2011

Pamiętacie "Przygodę pod wodą"?

"Przygoda pod wodą" (którą przedstawiłem w poście "A ostatnio...") ma już (!) 3 części ,a w trakcie tworzenia jest już część 4. Oto część druga.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Rozdział 7

Rozdział VII
III dzień żeglugi
       Hanka wkradła się do bulaja w kuchni. Na szczęście zrobiła to zbyt głośno. zdzich i Marek słysząc ten dźwięk wolno zwlekli się z koi. Marek był pierwszy. Kiedy ujrzał Hankę kradnącą wczoraj złowione ryby rzucił w nią kulą mocy. Hanka znała tę sztuczkę. Rzuciła ryby na ziemię unikając kuli i rzuciła w Marka środkiem zmianozłym. Zdzich ,który akurat dotarł na miejsce wyjął tarczę i skoczył w kierunku środka. Hanka mogła w tym momencie zaatakować Zdzicha. Jednak Zdziś był szybszy. Rzucił w Hankę kulą mocy. Dzisiaj też wrzucili ją do jej jachtu i odepchnęli środek transportu wodnego od swego statku. Dlatego ,że było 20 minut po północy poszli spać. Siedem godzin i czterdzieści minut później wstał Andrzej. Jako drugą rzecz po obudzeniu się (najpierw skorzystał z WC) obudził swojego kapitana. Nie było to łatwe.
-Ooeeaa!-ziewnął Zdzich.
-Spałeś jak zabity!
-Wiem ,koło północy miałem z Markiem przygodę z Hanią.-potwierdził Zdzich- O co tobie chodzi?
-Aaa... yyyyy nic.
-W takim razie po co mnie budziłeś?
-I'm sorry ,sir.-przeprosił Andrzej
-Hejejej! Zaczekaj. Wiesz co ,może poszukamy jakiejś szalupy z silnikiem? Wtedy dotrzemy do Domokonu (kontynentu Maskinu) szybciej.
         Rozpoczęli poszukiwania. Szybko zgłodnieli. Wtedy pobiegli po Marka. Po drodze spotkali Grzegorza. Obudzenie Marka było bardzo trudne. Kiedy obudzili Marka ,ten pobiegł robić śniadanie. Po posiłku ponownie rozpoczęli wielkie szperanie. W końcu znaleźli starą ,zardzewiałą i nie działającą motorówkę. Zdzich nie rezygnował. Godzina po godzinie ,więc po Sześciu godzinach ,czterdziestudwuch minutach i dwudziestupięciu sekundach superszybka motorówka była gotowa. Skończywszy kolację Zdzich przedstawił swoje dzieło. Wszystkim opadły szczęki. I to praktycznie koniec tego dłuuuugiego dnia.

piątek, 1 kwietnia 2011

Rozdział 6

Rozdział VI
 II dzień żeglugi
       Zdzich wstał pierwszy. Poszedł do toalety i urządził pobudkę. Mariusz pobiegł do kuchni zrobić śniadanie. Zaś Andrzej i Grzegorz poszli na swoje stanowiska. Zdzisiek w koncu zabrał się do tego ,co chcisł zrobić już wczoraj. Rzecz ta to przeczytanie dziennika pokładowego. Sięgnął po grubą księgę opatrzoną tytułem: " Wilk morski-dziennik pokładowy" (wilk morski to nazwa ich statku). Otworzył dziennik na stronie tytułowej i rzucił się na koję. W tym samym czasie Markowi skończyły się zapasy jedzenia. Marek szybko pobiegł do kajuty Zdzisia i gwałtownie otwierając drzwi przestraszył go.
 -Kto to! -wykrzyknął Zdzich
-To ja. Mariusz.
-Nieźle mnie przestraszyłeś! O co biega?
-W kuchni eeee.... że w kuchni nie ma eeee ..... tego yyyy .... no wiesz yyyy... zapasów.
      Zdzich przejechał ręką po twarzy i zamyślił się. "Zbierz tu wszystkich. Przynieście jakieś pręty ,trochę haczyków parę robali i sieci" powiedział kwaśno. Wkrótce rozpoczęli wielkie łowienie ryb. W końcu zebrali odpowiednią ilość jedzenia na późne śniadanie lub jak kto woli wczesny obiad. Kiedy Marek filetował i patroszył ryby Zdzich w końcu rozpoczął czytanie dziennika. A historia tego statku była taka:
"W roku 3025 w stoczni w Mankanie wybudowano 20 statków dla floty orkorkujckiej. Jednym z nich jest >>Wilk Morski<<. W roku 3057 statek został przejęty przez  piratów. W roku 3064 kapitan tych piratów wymordował jeden po drugim wszystkich 200 członków załogi. Sam dostał karę śmierci w roku 3066 za piractwo i ludobójstwo. I tak statek ten pozostał w porcie na Jednodomokonie aż do dnia przedwczorajszego ,czyli 1 lipca 3075 roku. Zatem statek ma 50 lat!". W końcu Marek skończył śniadanioobiad. Prawie do końca doby nic się nie wydarzyło. Dlaczego prawie? Ponieważ o 23.59 Hanka przycumowała swój jacht do Wilka morskiego. I wtedy wybiła północ.

wtorek, 29 marca 2011

Rozdział 5

Bardzo przepraszam za brak postów w ostatnim tygodniu,ale nie miałem dostępu do komputera. Ku uldze mojej mamy nie wspomnę dlaczego.
Rozdział 5
 I dzień żeglugi
          Po kilku minutach wypłynęli na pełne morze. Podobnie zrobiła Hanka. Żegluga wydawała im się dotychczas prosta ,ale tak nie było. Jednak trzeba było sterować ,wypatrywać lądu i obserwowac liny. Jednak co najważniejsze musieli mieć kapitana. Podział na role był prosty. Marek sterował ,Grzesiek wypatrywał lądu ,Andrzejek obserwował liny ,a Zdzich był kapitanem. Marek skierował statek na północ ,a następnie na zachód. Zdzisiek nie miał co robić ,więc zagrał partyjkę bridge'a sam ze sobą ,potem spróbował marynarskich bierek. Na koniec posłuchał swojej polubianej audycji "Hity Jednodomokonu".  Mariusz rozmawiał z Andrzejem ,a Grzesiek zasnął.Nadszedł czas kolacji. Zdzich zawołał Marka ,aby coś upichcił. Mariusz podstawił stojak do steru i pobiegł do kuchni. Niestety. Hania dogoniła ich swoim szybkim jachcikiem. Umocowała swój jacht do śledzonego statku. Weszła przez bulaj do statku. Wybiegła na górny pokład. Zabrała stojak spod steru i porwała wszelkie mapy ,i kompasy. Zdziś poczuł ,że statek zmienia kierunek. Wybiegł na górny pokład i złapał ster każąc drzemiącemu Andrzejowi obudzić Grześka. Kiedy  przybiegł Grześ Zdzich kazał mu przynieść mapę Oceanu Wielkiego (jeden z dwóch maskińskich oceanów). Grzesiek biegnąc zauważył Hankę. Hanka korzystając z okazji rzuciła w niego środkiem zmianozłym (trucizną złozmianostronną). Grześ uniknął trucizny i zaatakował ją kulą mocy. Hania upuściła stos map i kompasów. Grzesiek wrzucił ją do jej jachtu ,wziął mapę i kompas ,oraz pobiegł do Zdzicha. Kapitan zapytał dlaczego nie było go tak długo. Grześ opowiedział co widział. W końcu zasiedli do bardzo późnej kolacji.

wtorek, 22 marca 2011

Rozdział 4

Rozdział 4
 Wyprawa
       W końcu rozpoczęli przygotowania do wyprawy. Ponieważ Hania uciekła zostało ich tylko czterech. Musieli uzbroić się w tarczę i bardzo ostrą broń kształtem przypominającą łuk ,który zamiast cięciwy ma ostrze. Nareszcie nadszedł dzień wielkiej wyprawy. W połowie drogi napotkali pierwsze przeszkody. Zgadnijcie jakie! To był dogor i zgraja przestępców. Dogor był to ogromny potwór z dwoma zębami przypominającymi dziób. Potwór od razu zaatakował zrzucając swoich panów z grzbietu. Grzesiek był na to przygotowany. Wyjął ostry łuk i nim rzucił. Broń obracała się niczym bumerang ,zraniła dogora i również niczym bumerang wróciła do Grzegorza. Przestępcy sięgneli po broń. Podobnie zrobił Zdzich. Wskoczył do samochodu i włączył tryb bojowy. Z pojazdu wysunęły się różne strzelby. Wystrzelił i buuuuuuuuuuuum!!!!!!!!!! Nikt w polu rażenia nie miał szans. A ,więc : Zdzich ,Marek ,Andrzejek i Grzesiek mogli ruszyć dalej. Lecz za pobliskimi krzakami śledziła ich ... Hania! Także ona była gotowa do walki. Jechali ,jechali ,jechali i jechali ,i tak bez końca. Gdyby tylko nie zauważyli morza na horyzoncie. Morze powoli ,powoli się zbliżało. Aż nagle zza krzaka wyskoczyła Hanka. Już od początku była gotowa do ataku. Na szczęście Andrzejek miał pomysł. Szybkim ruchem ominął ją i przewrócił. Czym prędzej wskoczyli na najbliższy statek i odbili od brzegu.Tymczasem Hanka weszła do małego jachtu i ruszyła w pogoni za dawnymi przyjaciółmi.

sobota, 19 marca 2011

Ważne!

Wszelkie prawa zastrzeżone!

Rozdział 3

Rozdział 3
 Wyjaśnienia
         Gdy odzyskali przytomność nie leżeli przed domem ,lecz byli usadowieni wygodnie na jakiejś kanapie. Jednak wydarzyło się coś dziwnego. Wyglądali jak kosmici! Przed nimi stały podobne istoty. Porozumiały się dziwnym nieznanym im językiem. Ponadto nasi bohaterowie rozumieli go! Istoty szepnęły do siebie:
 -Obudzili się.
 -Powiedzieć im?
 -Tak.
        Dziwne istoty wytłumaczyły im ,że nie są na Ziemi ,lecz na Maskinie. Opowiedziały im o maskach istnienia. Na sam koniec opowiedziały im o wydarzeniu w świątyni. Powiedziały jednak ,że muszą dotrzeć na drugi koniec Maskinu ,aby wrócić na Ziemię. Poszli spać. W nocy usłyszeli hałas. Okazało się ,że to napad. Wylegli przed dom. Zdzich spróbował "dać jednemu w łeb" ,lecz z jego ręki wyleciała czarna kula średnicy około 20 centymetrów. Z rąk reszty też wydobywały się takie kule. Wykorzystali to w walce. Hanka tylko się przyglądała. Zagapiła się na Mariusza i... od tyłu oberwała czerwonym patykiem. Poczuła nienawiść do kolegów. Nienawiść do wszystkich jej dotychczas miłych. Zaś wśród przestępców poczuła bratnią duszę. Uciekła wraz z nimi. Rano dziwne istoty powiedziały im czym jest ten "czerwony patyk". Był to tzw. środek zmianozły. Trucizna złozmianostronna (bo tak to się nazywa) temu ,komu została wstrzyknięta każe nienawidzić przyjaciół i lubić wrogów. Na złych to podobno nie działa. Opowiedziały o Maskasach tj. Maskińczykach ,którzy bronili cywilów za czasów ostatniej wojny. Następnego dnia mieli wyruszyć.

Rozdział 2

Rozdział 2
 Teleportacja
         Kolejnego dnia zebrali się w tym samym miejscu. Na początku stwierdzili ,że nie dadzą sobie sami rady.
 -Zadzwońmy po Andrzeja!
 -I po Hankę!
 -Po twoją dziewczynę?!
 -No tak.
 -No dobrze. Niech będzie.
         I zadzwonili po obie osoby. Jednak na miejsce przybyła jeszcze jedna osoba. Hania upierała się ,że ta osoba powinna zostać."Please ,niech zostanie!" krzyczała. W końcu zgodzili się. Hanka wykonała niewidoczny gest "jeeest!". Chłopiec nazywał się Grzegorz i był o rok młodszy. Po chwili rozpoczęli poszukiwania tego "czegoś". Najpierw szukali za blokami ,w kościele i wszędzie ,gdzie mogli się wybierać. Do przeszukania w końcu zostało jedno miejsce. Miejsce ,które wszystkich przerażało. Za śmietnikami!!! Nie był to jednak zły pomysł. Zobaczyli dwa dziwne starożytne kamienie. Zaś maski (te "tajemnicze kamienie") myślały co innego. Chciały wytworzyć portal. Zabierał on dużo mocy ,więc mogły go wytworzyć tylko raz do roku. A ,że jeszcze latały... Jakoś się na to zdobyły. Miliony vatów mocy i puf! Zdzich ,Marek ,Andrzejek ,Hanka i Grzesiek znaleźli się w tunelu czasoprzestrzennym. Zobaczyli przed sobą miliony milionów drzwi zamkniętych na klucz. Tylko na samym końcu znajdowały się drzwi otwarte. Nad nimi znajdowała się miedziana tabliczka z napisem "Maskin". Szybko popłynęli w tym kierunku w gęstym powietrzu. Gdy wreszcie dotarli ujrzeli oślepiający błysk. Od razu osłabli. Ostatkiem sił podczołgali się pod pobliski dom i stracili przytomność.

piątek, 18 marca 2011

Maskin: Dwa światy.

Kiedyś ,dawno temu napisałem książkę pt."Maskin : Dwa światy." Zamierzałem napisać parę części ,lecz nie napisałem. Będę co jakiś czas zamieszczał po jednym rozdziale. A oto rozdział pierwszy:

 Rozdział 1
Wystrzał

             Pewnego razu na świecie zwanym Maskin ,przy nowo poświęconej modlitwie ,a dokładnie jej fragmencie wydarzyło się coś ciekawego. Coś co wydarzało się tylko przy bardzo wyjątkowych mszach. Wszechpotężne maski ,przewodniczki całej religii przemówiły. Zaczęły one po słowach: "Wy ,które utrzymujecie nasz jedyny świat w pokoju...". A powiedziały starym ,chrapliwym głosem : "Nieprawda jest to wielka ,co płynie z waszych ust! Możemy pokazać wam ten drugi świat!" Na sali zapadła cisza. Maski zaświeciły się ,aż ślepoty można było dostać. Maski zaczęły powoli unosić się w powietrze i błyszczeć jeszcze mocniej. W końcu promienie zaczęły przenosić się na dół tworząc ogon. Następnie maski przyspieszyły i wyleciały z prędkością światła ze świątyni. Maski wkrótce opuściły atmosferę Maskinu. Leciały i leciały. Doleciały do świata równoległego. Ten świat nosił nazwę (i nadal nosi) Ziemia.Uderzyły w Ocean Spokojny, przebiły dno morskie i dotarły do jądra Ziemskiego. odbiły się od niego i poleciały do góry. Co prawda natrafiały na wodociągi i różne kable ,lecz wkrótce dotarły do powierzchni. Wybiły dziurę w ulicy tuż przed ośmioletnim Zdzichem. Zdzisiu przestraszył się i odskoczył. Rzucił na ziemię plecak i w pośpiechu wyjął telefon komórkowy. Maski zaczęły spadać. W tym samym czasie na Maskinie zapanował gwar. Przez zniknięcie masek na planecie uwolniły się potwory ,oraz wrogowie mieszkańców. Zaś na Ziemi Zdzich zdobywszy telefon przyciski dobrze mu znane.
 -Zielona słuchawka ,mama i zadzwoń.
 -Halo?
 -Cześć mamo ,to ja. Zobaczyłem przed sobą kometę! I jesz...
 -Nie pleć głupstw ,za dużo oglądasz telewizji! Pa!
        Przerwała Zdzichowi jego mama. Zdzisiowi pozostało jedno wyjście.Zadzwonić do najlepszego kolegi : Mariusza. Gdy wreszcie się dodzwonił wytłumaczył mu wszystko. Gdy Marek doszedł na miejsce i zobaczył dziurę w ulicy stwierdził ,że to nie mogła być kometa ,lecz coś ,co posiada niesłychaną moc. Doszli w końcu do wniosku ,że to "coś" musi być w pobliżu i muszą to odnaleźć.




środa, 16 marca 2011

Biel i czerwień

Biel i czerwień - nasze barwy narodowe. Nasza flaga narodowa to dwa pasy - biały i czerwony ułożone poziomo. Flagi stworzono po to ,aby rozróżniać do jakiego narodu należy dana instytucja ,statek lub oddział rycerzy. Podobne flagi istnieją niestety. Nasza flaga większość to wie jest podobna do flagi Monako i Indonezji. Poza nimi flag narodowych mających jedynie biel i czerwień jest jeszcze kilka. Są to flagi :Austrii,Szwajcarii,Kanady,Turcji i Japonii. Myślę jednak ,że takich flag jest znacznie więcej. Chociaż państw na świecie jest 195 i każde ma swoją flagę.

wtorek, 15 marca 2011

A ostatnio...

Pomijam historię mojego ulubionego filmu i odpowiem na pytanie Pani Ani. Otóż gdzieś tak w listopadzie byłem na ciekawych warsztatach "Niebieskiej Małpy". Nauczyłem się tam robić filmy techniką poklatkową tj.: film robiony zdjęcie po zdjęciu. Później wszystkie zdjęcia puszczane w jednym ciągu dają wrażenie ruchu. Razem z kolegą zrobiłem 4 z  5 filmów poklatkowych w mojej karierze. W tym poście pokażę wam "Przygodę pod Wodą". Trzyczęściowa przygoda mówi o trzech nurkach szukających klucza do Atlantydy, do której i tak w trzeciej części trafią. Powyżej - "Przygoda pod wodą". I nie ostrzegam przed padaczką - film przypomina bardziej pokaz slajdów.

poniedziałek, 14 marca 2011

Moje filmy (kontynuacja)




Gdyby ktoś się zdziwił dlaczego nie było kraba w tym filmie mogę mu wytłumaczyć ,że krab pojawi się w trzeciej części. Po "Gigantycznej małpie" stworzyłem film pt. ''Susza" opowiadający o przygodach dwóch kolegów chcących zapobiec suszy i zniszczeniu pola siłowego.  Następnie wyreżyserowałem dwa filmy: "Historia Smoków" i "Bakugan" (nie pamiętam który był pierwszy).  "Historia Smoków" mówi o przyjaźni człowieka ze smokiem. Niestety wystąpił błąd podczas przesyłania wideo. Przepraszam. Powyżej- zdjęcie z "Historii Smoków". Ludzik po prawej to bohater ,smok ,na którym stoi ... trzeba to obejrzeć.

niedziela, 13 marca 2011

Moje filmy

Myślę ,że każdy kto czyta tego posta chyba widział moje filmy. Jednak w tym poście polecę swoje "hity". Dokładnie wszystko się zaczęło w ferie ,ponad trzy lata temu ,w Poznaniu. Wujek Grzesiek pokazał mi funkcję wideo w aparacie. Kręciłem króciutkie filmy. Żałowałem tylko ,że nie nagrywa się dźwięk. Dźwięk jednak nagrywał się. To aparat nie miał głośnika! Nie zgrałem tych filmów na komputer i... nigdy nie zostały i nie zostaną opublikowane. Drugi kontakt z filmami miałem we wrześniu rok temu. Wtedy to mój kolega Wicek (z którym reżyserowałem takie filmy jak "II wojna światowa","Achilles" i "Rada smoków") pokazał mi jego filmy robione aparatem (z dźwiękiem). Wtedy papugując go stworzyłem mój pierwszy opublikowany film: "Gigantyczna małpa ,albo coś innego ,w każdym razie atakuje". Czteroczęściowy film opowiada o walce Pana Krecika ,Pani Krecikowej ,oraz kraba z gigantyczną małpą kochającą taniec z laską ,która chce zostać  sołtysem małej wsi liczącej 80 mieszkańców. Niestety druga część nie zachowała się. Powyżej pierwsza część mojego "hitu".
I think ,that everyone ,who's reading this watched my movies. Now I'm going to introduce you with the best. Everything started on winter holidays more than three years ago in Poznań. Uncle George showed me video function in the camera. I made some short movies without sound. Second time ,when I made films were on September year ago. This time I made movies like "II World War" ,"Achilles" and "Dragons' council" with my friend Wincenty. After that I made my first public film : "Big monkey ,or something like this is attacking". There is first part of my movie.

Kubica

Sam nie wiem czy oglądać F1 w tym roku. Kubicy nie ma ,ale emocje są. Nie ma komu kibicować. I poza tym w zeszłym roku nie za często wciągały mnie wyścigi. Odchodziłem w połowie od telewizora. Myślę ,że w tym roku będzie tak samo.
I don't know whether to watch the F1 this year. Kubica isn't there, but the emotions are. There isn't anyone to cheer. And besides, last year, not too often drew in my races. I left in the middle of the TV. I think this year will be the same.

Witam Welcome

Rozpoczynam prowadzenie bloga. Nie wiem co napisac najpierw ,więc nie napiszę nic. Na zdjęciu - ja
I begin blogging. I do not know what to write first, so I don't write anything. In the picture - I